2011-12-20

Meandry łaciatości

Wypuściłem jednego łaciatego kota, wróciły dwa. Który jest mój?

Powrót kota, czysta formalność, kwestia techniczna, banał nieomal – ale nie zawsze. Otwieram okno na czwartym piętrze, widzę, że Skrzypek łazi po podwórku; nie boi się zwierząt ni ludzi. Tupu tup, klapu klap, bohater trawnika i ogródka przy trawniku, i może jeszcze parku naprzeciwko. Łazi.

Złażę i ja, by się kociątko nie zaziębiło i nie zagubiło. Otwieram drzwi od bloku, a tam... dwa łaciate koty! Siedzą obok siebie, bez ruchu, właściwie takie same. Co jest? Patrzą na mnie, ja patrzę na nie. Któryś z nich jest Skrzypkiem, a któryś nie; co będzie, jak ten drugi się zdobędzie na
odwagę i zajmie skrzypkowe miejsce? Co będzie, jeśli pomylę koty?
Obcy w mieszkaniu – groza! Jak później wytłumaczę przybłędzie, że to jednak nie ten łaciaty mruczek tu mieszka, że to nie on, że on tej zimy ma zamarznąć gdzieś pod jakimś samochodem? Nie można nawet o tym myśleć. Kto miałby serce zabrać, co wcześniej zostało dane?

Dwa biało-czarne kształty majaczą na ciemnym podwórku.

2 komentarze:

  1. Anonimowy1/01/2012

    Dobrego Roku,

    tak jak pojawiają się nowe koty, niech rozmnaża się szczęście i pomyślność, niech będzie tego chociażby 2012 sztuk

    OdpowiedzUsuń