2012-09-19

Skrzypek, czyli Budzik


To tylko jedno pytanie — dlaczego kot, wiedząc, że budzik zacznie dzwonić o 6:00, przychodzi do mnie o 5:59? Tak właśnie zrobił dzisiaj, a historia (przynajmniej tego bloga) nie powinna pominąć tej imponującej synchronizacji milczeniem. Niech sprzedają zegarki właściciele kotów-geniuszy, spłoną niech kalendarze! Dobrze wyregulowany kot – a nie ma tu lepszych od mego – wystarczy.
Tak zacząłem dzień, a kot zakończył noc.

Oczywiście, poranek wprzypadku kota to zawsze tylko wierzchołek góry lodowej. W czasie wolnym od budzenia mnie z dokładnością godną zderzacza hadronów kot, który skrzypi bynajmniej się nie nudził:

• dla skompletowania małego czerwonego fotelika w domu pojawił się wielki czerwony fotel. Na obydwu kiedyś siedziałem ja, na obydwu siedzi teraz kot. Czasem wisi. Często leży.

• zmarnowane zostało 1,5 tabletki na odrobaczanie oraz połowa mego mózgu (na szczęście ta ponoć nieużywana). W trakcie terapii odbyły się dwie wojny światowe oraz długotrwała runda negocjacji na forum Narodów Zjednoczonych. ONZ poparło kota z zastrzeżeniem, że powinien on wykazywać więcej ludzkich uczuć wobec człowieka.

Czyli jak zawsze.

2012-09-03

Kot z dopłatą



Kot się dziś zaszczepił. Mówi się – zaszczepiłem kota, ale tak naprawdę to zaszczepiła go mądra i dobra pani weterynarz. Dzięki dwóm małym zastrzykom zyskałem kolejny rok bez wścieklizny – brzmi aż nudno – oraz coś znacznie ważniejszego. Okazało się, że Skrzypkiem opiekuje się pewna potężna instytucja.

Tajemnice wyjaśnia się zwykle przypadkiem. Tę również. Przypadkiem byłem w starym banku, gdzie wcale już nigdy miałem nie być. Przypadkiem dowiedziałem się, że dostałem zwrot podatku, na co liczyć nawet nie śmiałem. Przypadkiem, bo sprawdziłem po drodze, czy nie ma kolejki, zaniosłem kota na coroczny zastrzyk, i co? Przypadki się skończyły.

Rachunek za coroczne szczepienie kota Skrzypka wyniósł dokładnie tyle, ile godzinę wcześniej dostałem zwrotu podatku. Urząd Skarbowy sponsoruje mego kota!

Nie wiem, czy iść z tym do Faktu, czy też po prostu się cieszyć. Choć raz Ojczyzna ma mnie nie zawiodła, a chodzenie do wyborów opłaciło się – jeśli nie mi, to chociaż memu kotu. Tego poczucia bezpieczeństwa socjalnego, które poczułem biorąc paragon do ręki, nigdy ci, o Polsko, nie zapomnę.

Taka będzie Rzeczpospolita, jakie jej kotów opiekowanie. Ten egzamin nasze tanie państwo zdało wzorowo, a inne, zagraniczne wycieruchy mogą paczeć na nas z zazdrością. Mój kot mieszka we właściwym kraju.

2012-07-28

Kot Skrzypek jest krzyżakiem!


To było proste jak instrukcja obsługi niemieckiego samochodu. Gdy tylko zobaczyłem czarno-białe stroje mrocznych rycerzy, wszystko stało się jasne — Skrzypek należy do Zakonu Szpitala Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie!

Czyż nie przesiębierze demonicznych planów, które realizuje z demoniczną skutecznością? Sam jestem tej skuteczności dowodem.
Czyż nie porozumiewa się bez problemu z wszystkimi osiedlowymi kotami za wyjątkiem czarnych – poświęconych diabłu? To kot-katolik, a niechęć do czarnych to w Polsce poważana cnota.

Przechadzając się po Malborku – a jakże! - drogę przebiegł mi czarno-biały kot. Zaraz po nim — czarno-biały rycerz. Załopotał płaszcz. Zaświeciło mi
w głowie. Skrzypek uważnie spojrzał mi w oczy. Wszystko w porządku.
Gott dalej mit uns.

2012-06-19

Chudogruby, grubochudy.


Nie każda dieta to cud. Kot to nie modelka, której płaci się tym więcej, im jest jej mniej (jak śpiewała ongiś dość chuda artystka). Kot — o, to coś zupełnie innego.

Na przykład dieta. Zwierzak głupi nie jest, je więc, ile może. Wie bowiem, że jest z tym różnie, więc je. Je, więc i tyje.

Więc odchudzanie. Niby na razie niepotrzebne, ale lepiej schudzić się zapobiegawczo, niż potem ratunkowo. Skrzypkowe kolacje są więc nieco mniejsze, takoż i jego satysfakcja. Gdy chce karmy suchej, gryzie mnie w lewą stopę, gdy mokrej — w prawą. Stara się więc.

Ja staram się zaś ignorować ten niemy zarzut —
«A może ja CHCĘ być gruby?!»

2012-06-07

Mieszczanienie


Co to jest mieszczanienie? To jest coś, co dzieje się z kotem, gdy zamieszka w większym mieszkaniu. Już nie chce się kotkowi schodzić na parter, nie chce się kocurkowi włazić na piętro, kicikici brzuszek ciąży, futerko wiosna ziębi, a byt określa świadomość. Tak więc, poduszka, łóżko, spać.
Z przerwami na jedzenie.

Prób przełamania tego burżuazyjnego odchylenia nie ułatwiają koty tutejsze, choć chyba niedrapieżne, nadrabiające jednak ilością. Trudno zwiedzić dyskretnie nowy teren i znaleźć własne ścieżki, gdy dosłownie w każdym kącie siedzi kot: na schodach czarny, czarny i szary, na ławce szary, w krzakach szarobiały, przy trawniku szary, na trawniku czarny. Pozostaje tylko liczyć na to, że czarne nie zdobędą przewagi. Niestety, skrzypkowy gatunek – umaszczenie garniturowo-czarnobiałe – nie jest tu zbyt mocno reprezentowany.

Spacery nie trwają już więc 15 godzin, a raczej 15 minut; kot mówi, człowiek robi. Wiele się zmieniło: pierwsza jazda windą, setki nowych schodów, dziesiątki nowych kotów.

Na szczęście, koty żyć mają tyle, że Skrzypek oswoi się z tym wszystkim szybciej niż ja. Na razie tuczę go i przyuczam do walki za pomocą makiet obcych kotów. Bierz ich!

PS Kot boi się odkurzacza, ale zupełnie nie boi się maszynki do włosów. Na jego miejscu, bałbym się zupełnie odwrotnie.
PSS Właśnie o mało nie katapultował się za pomocą suszarki balkonowej – up, up, and away! Dalszy lot został uniemożliwiony chyba tylko w wyniku zaplątu kota w suszeninę. Dalsze wpisy więc – będą.

2012-04-29

Nowa Kotlandia

Gdy odkrywa się nowy świat, na ogół nazywa się go... Nowym Światem. Nową Ziemią, Nową Kaledonią, Nową Łomżą czy Nowym Oksywiem – w zależności od tego, z jakiego zakątka świata pochodzi zdobywca.

Temu prawu natury – jako jednemu z niewielu – podlegają również koty. Gdy stara Kotlandia, składająca się z jednego pokoju i jednego ogródka, okazała się za ciasna na skrzypkowe ambicje, rozpoczął się powolny, acz systematyczny podbój nowych włości. Nicht so blitz Blitzkrieg.

Pokoje są dwa, czy jest ogródek – nie wiadomo. Na razie wiadomo tylko, że Nową Kotlandię dzieli od nowego-starego kota wiele pięter, a jeszcze więcej odkryć. Dziś, odkryta została winda, dwa szare koty i jeden sąsiad w berecie. Niemało, jak na jedno łaciate zwierzątko. Zwycięstwo na wyjeździe!
Nowy świat powoli staje się światem starym.

2012-04-01

Kotek odkopał prezent!

Przeprowadzenie kota jest jak przesunięcie toru komety – bardzo trudne, choć możliwe. Oglądane częściej w amerykańskich supersłabychprodukcjach, niż w polskiej rzeczywistości. Realizowane równie rzadko, jak dobry film (obojętne, czy w I USA, czy w III RP). Jak przenieść coś (kogoś), kto nie tyle mieszka, co panuje? Jak przesunąć nieprzesuwalne?

Żaden król tak po prostu nie zmienia królestwa na inne, z balkonem czy dodatkowymi pokojami. Każdy kot jest królem. Matematyka jest prosta, wynik – urojony.

Tyle, jeśli chodzi o mission impossible. Impossible is nothing, i kot musiał się przenieść 0 200 metrów na zachód i 20 wzwyż. Dalej mu teraz do parku, ale za to bliżej do ptaków. Po 3 miesiącach, nie zleciał z balkonu, nie popadł w depresję, odkrył niezawodną kryjówkę pod wanną i wiele innych ciekawych miejsc. Do rozwiązania pozostał jedynie problem spacerów, ale czymże było by życie bez problemów? Zapewne rajem.

W tych to okolicznościach przyrody i wielkiej płyty wracam z pracy, stoję pod drzwiami – a pod drzwiami coś leży. Mało tego, również stoi! Ni mniej, ni więcej, tylko ktoś postawił pod drzwiami słoik mleka od krowy, oraz podręcznik do opieki nad kotami. Czy to możliwe? Szybko okazało się, że tak – krowa przywozi mleko co czwartek, podręcznik zaś pochodzi z zasobów sąsiadki, która z jego pomocą trzech kotów wychowała na ludzi. Coś wspaniałego.

Podziękowałem wspaniałej sąsiadce, i dziękuję jej tutaj. Mleko wypite, nauka rozpoczęta, kot zaopiekowany. Jak się okazało, nie tylko przeze mnie. Przeprowadzka wzwyż przybliżyła kota nie tylko do wron i gołębi, ale i do anioła stróża, mieszkającego drzwi obok.

Prawo karmy

Klejnot jest w puszce Whiskasu. Kot wie wszystko prawie od razu, prawie wszystko więc od razu rozumie. Na przykład – prawo karmy i przemiany. Sucha karma jest zmieniana mocami natury w wyłażące kłębami włosy, zaś mokra pożytkowana jest na próby oderwania mojej nogi od reszty ciała.

W ten sposób, materia kupowana w sklepie zoologicznym staje się materią tworzącą nowego, wspanialszego kota, a część jej zmienia się w energię kinetyczną, gdy tylko kot postanawia uciec się do przemocy.

Również ludziom taki metabolizm nie jest obcy – pamiętamy przecież, że nasze komórki wymieniane są całe życie, i w jego połowie, od strony materialnej jesteśmy już zupełnie innym człowiekiem niż ten, jako który się urodziliśmy. Przy okazji też, niejednokrotnie próbujemy oderwać komuś nogę, zmusić do zabawy lub podania lepszego posiłku; licznie wychodzą też nam włosy.

Tak to, zmieniając się na swoje sposoby, w swoim tempie, ani kot, ani jego właściciel nie zauważa, że z biegiem lat karmę podaje ktoś zupełnie inny, niż na początku, oraz ktoś zupełnie inny ją zjada. Tylko zjadanie, podgryzanie, zabawianie, spanie i budzenie się na zawsze pozostaną takie same.

2012-03-13

Kot Pitt

Każdy kot rodzi się sławny. Wszystko pozostałe jest już tylko konsekwencją. My, zwykli ludzie, zabiegamy o kocie względy, częstujemy, głaszczemy, miziamy i mruczymy. Mówimy «tititi» i «niuniuniu», udając, że w ogóle nie jesteśmy zmęczeni i z przyjemnością rzucimy wełenkę jeszcze tysiąc tysięcy razy. Mówimy wszystko, co trzeba, by się podlizać i zdobyć to, co na ogół trzyma tylko dla siebie. Swoją kocią wspaniałość. Możemy jedynie podziwiać ich mimowolne osiągnięcia.

Każdy kot rodzi się sławny, mało który jest jednak tak sławny jak Skrzypek — kot, który stał się elementem (bohaterem?) dzieła sztuki fotograficznej. Jako jedna z widokówek autorstwa Agi Dobi (tu), dzielnie wystawiał się w Gdańsku (koty w herbie!), w pubie Bruderschaft (tu). To zaszczyt, który nie spotka zapewne jego właściciela, ale tak właśnie skonstruowany jest świat. Kto go pojmie, w kolejnym wcieleniu urodzi się kotem.
I będzie miał wystawę.

2012-03-06

Wiosna włosów

Włosy, włosy, włosy... Jako że kot jest dwubarwny, czuję się jak w czarno-białej telewizji. W telewizji dwubiegunowej, zero-jedynkowej, bitematycznej. Na jedynce nadają włosy białe, na dwójce – czarne, w połączeniu z koncertem życzeń, do którego nie można się dodzwonić, szare garnitury wzbronione. Możesz mieć każdy kolor, pod warunkiem, że będzie to jeden z tych dwóch. Czybiel i czerń to w ogóle kolory?

W świecie kotów – tak, i to nie byle jakie. Czarno-biały kot śnieży i węgli po całym domu – ja jasnym ciemne, na ciemnym jasne zostawiając włosy. Nigdy się nie pomyli! Czarno-biały kot jest jak Jan Kiepura podróżujący kopcącym pociągiem w nienagannym fraku – może i mało praktycznie, ale zawsze elegancko. Koty w takich sprawach się nie mylą; im nikt nie powie, że czarne jest ecru, a białe – szare!

W starym kinie puszczają pierwszy odcinek Godzilli – groźna, dwubarwna, właśnie wyszła z kuwety i wytrząsa całą swoją radioaktywną sierść na niewinnych ludzi. Ci niewinni ludzie – to ja.