2011-11-13

Wejście kota

Gdyby o moim kocie powstawał film, i gdyby, kto wie, robił by go Stanley Kubrick (jak wiemy, zostało mu jeszcze 8 żyć), mógłby zaczynać się tak:

Cisza. Pokój. Półka. Magnetofon. Srebrny, średniostary, ale sprzęt obsługujący kasety nie może być zbyt nowy. Nagle, ciągle w ciszy, jednym ciągłym ruchem pojawia się kot. Biało-czarna plama przesuwa się, wsuwa na magnetofon. Skrzypek wchodzi na sprzęt, sadowi się, patrzy skupionym wzrokiem prosto w kamerę. Nieruchomieje, ale którąś łapą musiał uruchomić odtwarzacz. Pstryk. Pstrzyk. Szum. Kot zastygł, patrzy. Rozlega się Etiuda Rewolucyjna Chopina. Zaczyna się film.

Tak by się zaczynał, gdyby powstawał.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz