2011-06-19

Mieszkanie w mieszkaniu
w mieszkaniu (z kotem).


Znów nie mogę go znaleźć, a na pewno jest o nie więcej, niż trzy kroki ode mnie. Cisza skończy się łatwo, zaklęciem jest dźwięk otwierania lodówki.
Na razie oboje udajemy, że mieszkamy sami.

Ze zdziwieniem przypominam sobie, że przeżyłem kilkadziesiąt lat w domach, w których żadnego kota nigdy nie było nawet przez minutę. To nie mogło dziać się naprawdę – kot na pewno gdzieś był, tylko nigdy go nie spotkałem. Pewnie łaził po szczytach mebli i spał na półkach, których nie mogłem dosięgnąć, razem z prezentami ukrytymi aż do świąt i zapasem kartonowych pudeł na wszelki wypadek.

Bezgłośny (gdy nie skrzypi) Skrzypek używa moich mebli inaczej niż ja. Samo łóżko to dla niego kilka różnych mebli, korytarzy i pokoi, niemal mieszkanie w mieszkaniu. Do tego ukrytego, kociego świata nie będę miał wstępu; niczym kingsajz z filmu, ten cat size zawiera ukryte wymiary w tym, co wydaje mi się zwykłym ludzkim mieszkaniem. Kot może chodzić po nich godzinami, i wciąż nie obejdzie wszystkiego; gdyby miał mnie oprowadzić, potrzebowałbym zapasów jedzenia.

Pewnie właśnie je zwiedza, a ja nasłuchuję. Gdzie też może być?!

2 komentarze:

  1. Anonimowy6/19/2011

    kot za zasłoną
    - patrz niżej

    OdpowiedzUsuń
  2. Anonimowy6/19/2011

    "Cisza skończy się łatwo, zaklęciem jest dźwięk otwierania lodówki.

    a z lodówki wyskakuje kot

    OdpowiedzUsuń