2011-05-22

Lotokot, czyli życie w trzecim wymiarze.


Gdy człowiek kupuje mieszkanie, musi zmieścić się na tylu metrach kwadratowych, ile mieści jego zdolność (kredytowa i fizyczna). Kot zawsze za tę samą cenę dostaje więcej – on kupuje mieszkania liczone w metrach sześciennych. Podłoga przydaje się właściwie jedynie do postawienia miski z jedzeniem; reszta to banał nie zasługujący nawet na przysypanie piaskiem. Pfff!

Kot lata, fruwa, frunie i mruczy, lecąc i latając. Gdyby tyle nie jadł i nie spał, mógłby połowę czasu spędzać w powietrzu, podskubując gołębie i śledząc lot trzmiela. Dopiero z wiekiem, gdy już naprawdę naje się i roześpi, opada na ziemię na dłużej, lotnictwo pozostawiając nieletnim i lekkim kociątkom. Rodzą się one bez własnej wagi, z łatwością wskakując na szafy, sufity i firanki.

Już po pół roku mój, coraz przecież cięższy i bardziej śpiący, kot był w wielu miejscach mieszkania, których ja nie mam szansy nigdy odwiedzić. Taki jest właśnie przyziemny los człowieka – w pyle i brudzie zarabiać na karmę dla tych, którzy beztrosko skaczą z mebla na mebel jak z kwiatka na kwiatek, fruwając beztrosko i odważnie ponad frasobliwą głową homo podobno sapiens.

1 komentarz: